Pod koniec nadchodzącego roku szkolnego piszę maturę, a następnie wybieram się na studia.
Sprawa wygląda tak, że w moim miejscu zamieszkania uczelnie są, ale ogólnie są uznawane za raczej bankrutujące, zadłużone, kiepskie i ich opinia wygląda na zasadzie "ee, możesz iść, ale lepiej nie".
Pytanie brzmi, czy lepiej zostać tutaj, pójść na tę "gorszą" uczelnie, ale mieć ją w miare blisko siebie, więc będę mieć z pewnością więcej czasu i komfortu, czy lepiej wybrać się dalej od domu.
Istotne jest to, że studiować chcę dziennie, a niestety już od pierwszego roku musiałbym pracować na własne utrzymanie. Wiadomo - praca nauczy więcej niż studia, ale czy byłbym w stanie znaleźć taką w zawodzie już od samego początku i przy okazji pogodzić to z dziennym studiowaniem?
Ktoś miał podobną sytuacje? Jakie są wasze opinie, odczucia na ten temat?
PS: Mieszkam w katowiach, chciałbym wybrać się na kierunek ifnormatyczny na politechnice.
Sprawa wygląda tak, że w moim miejscu zamieszkania uczelnie są, ale ogólnie są uznawane za raczej bankrutujące, zadłużone, kiepskie i ich opinia wygląda na zasadzie "ee, możesz iść, ale lepiej nie".
Pytanie brzmi, czy lepiej zostać tutaj, pójść na tę "gorszą" uczelnie, ale mieć ją w miare blisko siebie, więc będę mieć z pewnością więcej czasu i komfortu, czy lepiej wybrać się dalej od domu.
Istotne jest to, że studiować chcę dziennie, a niestety już od pierwszego roku musiałbym pracować na własne utrzymanie. Wiadomo - praca nauczy więcej niż studia, ale czy byłbym w stanie znaleźć taką w zawodzie już od samego początku i przy okazji pogodzić to z dziennym studiowaniem?
Ktoś miał podobną sytuacje? Jakie są wasze opinie, odczucia na ten temat?
PS: Mieszkam w katowiach, chciałbym wybrać się na kierunek ifnormatyczny na politechnice.